LUDOWA LEGENDA O BRZOZIE
Ludowa legenda opowiada, że
kiedy Święta Rodzina uciekała do Egiptu przed prześladowaniem Heroda,
brzoza otuliła swoimi
gałązkami uciekinierów, chroniąc ich od deszczu.
W nagrodę Stwórca dał jej
delikatną, wdzięczną postać
i sprawił, że w drzewo to
nigdy nie uderza piorun.
Legenda o brzozie gryżyńskiej
W kruchcie
kościoła w Borku Wielkopolskim z lewej
strony znajduje się wyciosany drewniany krzyż z Chrystusem Ukrzyżowanym, na
którym czytamy wymowny napis: ”Czcij Ojca swego i Matkę swoją” oraz drugi:
„Krzyż z brzozy gryżyńskiej”. Z tą brzozą wiąże się legenda.
Nad rzeką Obrą, na
obszarze obecnego województwa leszczyńskiego, położona jest wieś Gryżyna. Około
200 lat temu mieszkała w tej wsi wdowa z małym synkiem, Antosiem. Matka, poza
jedynakiem, nie widziała świata, pozwalając mu na wszystko. Nie ukarała go
nawet wówczas, gdy Antoś ją uderzył. Gdy synek miał lat dziesięć, zachorował i
zmarł. Pochowany został na miejscowym cmentarzu przy kościele św. Marcina.
Rozpacz matki była przeogromna.
I oto zaczęły się
nagle dziać dziwne rzeczy. Jednego dnia kościelny, blady jak trup, przybiegł do
plebana z wiadomością, że z mogiłki Antosia wystaje dziecięca rączka. Pleban
polecił rączkę przysypać piaskiem, lecz już na drugi dzień rączka ponownie
wystawała z mogiłki. Wówczas pleban zwołał wszystkich mieszkańców wioski i
matkę Antosia. Zwracając się do zebranych powiedział:
„Z dzieckiem związana jest
dziwna tajemnica, wobec której nic modlitwy moje nie pomagają. Matko, musisz
nam tajemnice wyjawić, jeśli chcesz, by
twoje dziecko zostało zbawione”.
Wówczas zbolała
matka Antosia z płaczem przyznała, że nie ukarała swego synka, gdy ten uderzył
ją kiedyś w twarz. „Straszne to przewinienie dziecka wobec matki” – powiedział
pleban. „Rozumiem teraz, że zmarłe dziecko dopomina się kary, której nie
otrzymało za życia”. To powiedziawszy ułamał gałązkę brzozową z rosnącego w
pobliżu drzewa i podał płaczącej matce do ręki. Matka Antosia z trudem
opanowała się i wychłostała wystającą z mogiłki rękę syna. Na oczach
zdziwionych obserwatorów blada rączka dziecka skryła się w piasku i już nigdy
jej nie widziano. Pleban zatknął ową gałązkę z brzozy w mogiłkę dziecka.
Gdy nadeszła wiosna,
brzozowa witka puściła zielone listki i wyrosło z niej drzewko. Nazywano je
„brzozą gryżyńską”. Brzoza rosła przez wiele lat, aż pień jej, licząc
dawną miarą, osiągnął w obwodzie pięć i pół łokcia. W końcu w 1875 roku burza,
która przeszła nad Gryżyną, przerwała żywot tej sławnej brzozy.
Jeśli będziecie
kiedykolwiek w Borku, odwiedźcie kościół zdzieski, ogarnijcie spojrzeniem krzyż
z Chrystusem Panem, wyciosanym z tej legendarnej brzozy. Zastanówcie się nad
waszym postępowaniem wobec rodziców. Niech ta legenda i ten krzyż z brzozy
gryżyńskiej będzie w pewnym sensie przestrogą, bo i dziś spotkać można dzieci
wyciskające łzy z kochających oczu matek.
Latosińska Barbara, Legenda o brzozie gryżyńskiej, „Gazeta Gostyńska” 1992, nr 21, s.
34.
Brzoza na
gryżyńskim cmentarzu rosła aż do roku 1875, kiedy powaliła ją okrutna burza.
Legenda jednak w ludzkiej pamięci pozostała do dnia dzisiejszego. Osobliwą
pamiątką po tych wydarzeniach jest krzyż z brzozy
gryżyńskiej wiszący po lewej stronie w kruchcie kościoła
w Borku Wielkopolskim na Zdzieżu.